Warszawa na starej fotografii – Jarosław Zieliński – Stolica 2-3/2009
Warszawskie cerkwie, w ogromnej większości unicestwione na długo przed wybuchem II wojny światowej, to jeden z najsłabiej rozpoznanych aspektów dziejów architektury naszego miasta. Dość stwierdzić, iż w stosunku do wielu prawosławnych świątyń nie dysponujemy obecnie nawet ikonografią, a cóż dopiero mówić o dalej idących szczegółach! Czasem jednak udaje się uchylić rąbka tajemnic historii i w słabym snopie światła dostrzec ich zdumiewające oblicze.
Gdy wiosną 1894 r. przystąpiono do kopania fundamentów soboru na pl. Saskim, dobiegały właśnie końca pospiesznie prowadzone prace ciesielskie i dekarskie przy niepozornej budowli stojącej nieopodal płotu ogradzającego plac budowy oraz haniebnego obelisku ku czci polskich generałów poległych za wierność carowi (właśnie szykowanego do ewakuacji). Drugiego czerwca prawosławny arcybiskup warszawsko-chełmski Flawian poświęcił budyneczek, nadając mu rangę tymczasowej kaplicy p.w. św. Aleksandra Newskiego, przyszłego patrona olbrzymiego soboru. Cerkiewkę, administracyjnie podległą cerkwi sztabowej św. Jerzego Zwycięzcy, zaprojektował kpt. inż. Lüders. Jednonawowa kaplica, szalowana deskami i dekorowana ornamentem rzezanym laubzegą, miała dach malowany na zielono, od frontu zaakcentowany niskim, sześciobocznym bębnem, zwieńczonym daszkiem namiotowym i błękitną cebulką kopuły, na której złocił się prawosławny krzyż. Budowlę poprzedzał zabawny, otwarty przedsionek, przypominający werandę podmiejskiej daczy. Wewnątrz ściany pomalowano na perłowo, a całą tylną ścianę wypełniał obraz z wizerunkiem patrona.
Kaplica stanęła w miejscu rozebranych pozostałości południowej oficyny Pałacu Saskiego, w których do ostatniej chwili gościł elitarny Klub Myśliwski i odziedziczyła zielone otoczenie tego budynku – kępę drzew i dorodne krzewy. W obecnej konfiguracji terenu cer-kiewka stałaby przy zachodnim krańcu trawnika ograniczającego pl. Piłsudskiego od strony ul. Królewskiej. Kaplica stała frontem do Pałacu Saskiego, tak jak sobór, którego niedokończone jeszcze mury widzimy na drugim planie prezentowanej, unikatowej fotografii z ok. 1901 r. Krótko potem znikła i na tym jej dzieje można by zakończyć, gdyby nie notatka w „Przeglądzie Wieczornym” z roku 1924 (17 listopada), dotycząca… cerkwi na Marymoncie. W artykule nadmieniono, iż naczelny inżynier Twierdzy Warszawa – gen. Czerniawski „wraz z osławionym archirejem Eujogiuszem byli współtwórcami prawosławnego monasteru żeńskiego Jabłoczyńskiego we wsi Potok nad Wisłą. Sprowadzili oni tam mniszki moskiewskie i postarali się o przewiezienie do Potoku drewnianej cerkiewki prowizorycznej, która przez lat kil-kanaście stała na pl. Saskim, nim zbudowano sobór. Cerkiewkę tę żołnierze wołyńskiego pułku gwardii po układanych belkach na bruku przesunęli aż do Marymontu”. Wynika z tego, iż sztuka przesuwania budynków – i to na jaką odległość! – ma w Warszawie zdumiewająco dawny rodowód. Cerkiewka musiała świetnie pasować do tutejszego krajobrazu, w którym dominowały z rzadka rozrzucone, drewniane dacze rosyjskich wojskowych. Posesja „Kolonia Wojciechówka-Żeński Klasztor” istniała przy ul. Tylżyckiej 2, w miejscu gdzie dziś ta zupełnie inaczej biegnąca uliczka zakręca przy parkingu obok Trasy Armii Krajowej. Wiadomo, że nieruchomość należała do rosyjskich mniszek od 1902 r., a w 1915 r. wojska niemieckie przekazały ją bielańskiej parafii Niepokalanego Poczęcia. Dwa lata później parcelę przejęło Zgromadzenie Sióstr Najświętszego Imienia Jezus. Zakonnice udostępniły kaplicę okolicznej ludności, a w 1919 r. otwarły pracownię krawiecką dla dziewcząt i przeniosły tu nowicjat. 14 sierpnia 1944 r. zabudowania, w tym dawna cerkiew, przestały istnieć, spalone przez hitle-rowców, siostry zaś wypędzono z miasta, choć trzy z nich przetrwały do 19 października w piwnicach pod ruinami. Fotografia lotnicza z 1945 ukazuje już tylko jakieś kikuty kominów w miejscu klasztoru. I to jest dopiero epilog tej niezwykłej historii.